|
ARTYKUŁY |
JAK KUMPLE (1 sierpnia 2002)
Ulicami
Ludową i Wiśniową płynie do centrum Żar rzeka woodstockowiczów.
- Przyszli wczoraj i tak nieśmiało patrzyli na drzewko śliwek - mówi Stanisław Szut, mieszkaniec domu nr 41a przy ul. Ludowej. - To kazałem im sobie narwać. Trzęśli drzewem, ale niedokładnie wyzbierali. Żona rano w trawie śliwki znajdowała.
Niewydarzone
pomidory Pan Stanisław nie tylko groszem poratuje, daje młodym chleb, smalec, przerośnięte ogórki, niewydarzone pomidory, owoce z ogródka. Gdy jest upał, ma przyszykowane butelki z kranówą. W piwnicy jest woda i miski. Kto chce, może się u niego wymyć. - Kiedyś dziewczyny pytały, czy mogą skorzystać z łazienki - wspomina Szut. - Nie wpuściłem. mieszkam przecież z żoną, córką, zięciem i dwoma wnukami.
Dla
stolicy atrakcja - Ale nam się to podoba - wyznaje pan Andrzej. - Nie sprawdziły się wiadomości o Woodstocku, które docierały do mnie przez telewizję. Nie widziałem tu wielkiego pijaństwa, ani burd. Nawet moi wiekowi rodzice nie skarżą się na młodzież. A. Bożek wraz z synem Arturem biorą udział w Przystanku. Chodzą na pole, słuchają grających zespołów, wieczorem oglądają pokazy sztucznych ogni. Nie mają nic przeciw szwędającym się pod ich oknami woodstockowiczom. - To dla nas atrakcja - mówi pan Andrzej. - Przynajmniej możemy popatrzeć na ich fryzury i nietypowe ubrania. Raz zrobiliśmy nawet dla kilku młodych ludzi grilla w ogródku. Byli bardzo sympatyczni.
Siali
sobie mak - Mówią, że chcieliby jabłko czy marchewkę, więc im pozwalam - opowiada Ewa Chicheł z Wiśniowej 13. - U mnie w ogródku już drugi rok rozbiły się studentki z Krakowa. Nie mogę powiedzieć o nich złego słowa. Pani Ewa przyznaje, że męczące bywają tylko noce. Głośna muzyka nie pozwala zasnąć nawet i do 2.00 nad ranem. Ale jest na to sposób. Pójść pod scenę. - Lubię zespoły, które przyjeżdżają do Żar - mówi E. Chicheł. - Do południa więc siedzę na działce, po południu idę na Przystanek. Mieszkanka Wiśniowej nie przypomina sobie żadnych ekscesów autorstwa woodstockowiczów. Tylko w zeszłą sobotę policja złapała młodą parę, jak zrywała mak z cudzego ogródka. - Oni sieją go wiosną jak popadnie na działkach - tłumaczy pani Ewa. - Nie wszyscy właściciele maki wyrywają. Trochę zostaje aż do Woodstocku.
Tatiana
Mikułko
|