ARTYKUŁY

DOBRA WOLA OWSIAKA  (5 sierpnia 2002)

 

Mówi biskup zielonogórsko-gorzowski Edward Dajczak

MARCIN PERFUŃSKI: Czy Przystanek Jezus znalazł już swoje miejsce na Przystanku Woodstock?

 

BISKUP EDWARD DAJCZAK: Myślę, że się odnaleźliśmy. Formalnego zgrzytu nie ma, bo nie rozbiliśmy swojego namiotu w sposób partyzancki. Zgłosiliśmy się do Jerzego Owsiaka i otrzymaliśmy jego zgodę - to była jego dobra wola. Mogę spokojnie powiedzieć, że spotkaliśmy się ze zrozumieniem i ta relacja między nami jest dobra, choć zawszę będzie jakaś różnica, bo Przystanek Woodstock nie jest spotkaniem organizacyjnym. My jesteśmy ludźmi Ewangelii i nie wszystkim to musi odpowiadać. Ale jesteśmy tu z naszym programem i myślę, że został on zaakceptowany.

 

Dlaczego tak bardzo zależało wam być na Przystanku Woodstock?

- Jeżeli się weźmie na serio słowa, że człowiek jest drogą Kościoła, to właściwie nie ma takiego miejsca, gdzie człowiek mógłby być pozostawiony bez świadków. To było nasze pierwsze założenie. Tu przyjeżdżają ludzie, którzy czegoś szukają, bo jeszcze nie wiedzą, o co im chodzi, lub są po prostu poplątani. Szukają różnych dróg. Na Przystanku Woodstock pojawiają się różne propozycje. Gdyby wśród nich nie było propozycji Ewangelii, byłoby bardzo niedobrze. Uznałbym to za niewierność nakazowi Chrystusa. I to jest główny powód naszej obecności.

 

Co konkretnie robicie?

- Najważniejsze jest świadectwo. Tu było trochę nieporozumień. My nie chcemy nagabywać ludzi, by przyszli do Kościoła. Młodzi ludzie od nas idą do innych młodych i mówią im, dlaczego chcą żyć tak, a nie inaczej. Są "oznakowani" koszulką z napisem "Jezus OK", tacy trochę prowokujący. I nie chodzi tu o to, że my lepsi idziemy do tych gorszych. W oczach Boga każdy jest tak wiele wart, że tego typu wartościowanie w ogóle nie wchodzi w grę. Można tylko spotkać człowieka, który z różnych powodów nie zna Chrystusa i jego Ewangelii lub jej nie przyjął. Nie znamy do końca historii wpisanej głęboko w sercu człowieka. Wiemy tyle, na ile on się otworzy. Podchodzimy z delikatnością i szacunkiem do każdego człowieka i jego przekonań. Podczas rekolekcji poprzedzających Przystanek Jezus mówiłem, że najpierw trzeba uświadomić sobie własną tożsamość, a dopiero później mówić o tym innym. Wtedy słowa brzmią pokojowo, a ten, który mówi, jest utwierdzony w tym, co robi. To znacznie poprawia wiarygodność świadectwa.

 

Rozmawiał Marcin Perfuński, KAI
Gazeta Wyborcza nr 181. 4089, str. 12, 5 sierpnia 2002

<<< WSTECZ