ARTYKUŁY

TELEWIZJA TO TAKIE MAGICZNE PUDEŁKO  (9 sierpnia 2002)

 

Rozmowa z Eweliną Flintą, bohaterką "Idola", jasienianką, która zaśpiewała na tegorocznym Przystanku Woodstock wraz z Orkiestrą Filharmonii Wrocławskiej

 

Regionalna: Przystanek Woodstock przywołuje miłe wspomnienia?

Ewelina Flinta: Zaczęło się w 1997 r., później były trzy kolejne Przystanki i za każdym razem było to dla mnie ogromne przeżycie. Po raz pierwszy wzięłam udział w Przystanku kiedy miałam 17 lat, musiałam stanąć przed tak różnorodną publicznością, na tak wspaniałej scenie i jeszcze bardziej wspaniałej imprezie, wciąż odkrywam coś nowego.

 

Jurek Owsiak nie szczędził pochwał pod adresem pani talentu...

Bardzo szanuję tego człowieka, wiele zrobił dla dzieci, no i dla wszystkich młodych ludzi, którzy mają szansę w stosunkowo tani sposób posłuchać dobrej muzyki, spotkać znajomych, zawrzeć nowe kontakty. Ma wielką charyzmę i to pośród wszystkich pokoleń. Niewątpliwie stał się idolem tysięcy młodych ludzi, robił wszystko, byśmy mogli się tutaj spotkać, świetnie się bawić i wiem, że nie podda się tak szybko. To przecież jedyna w Polsce tego typu impreza.

 

Co czuje się występując przed tak dużą publicznością?

Mnóstwo wrażeń, nad którymi czasami trudno zapanować. W przeddzień Przystanku byłam we Wrocławiu na próbie z Orkiestrą Filharmonii Wrocławskiej i nie da się opisać tego, co czułam przed tak wielkim gronem muzyków. Były ciarki na plecach, kołatanie serca, w pewnym momencie musiałam zamknąć oczy, by przypadkiem się nie rozkleić. To była niesamowita chwila, tak jak bałam się o to, co będzie gdy już stanę na scenie. Wiedziałam, że będzie to coś wspaniałego i wcale się nie myliłam. Dostałam skrzydeł, gdy Jurek Owsiak zaproponował mi występ, było to dla mnie ogromne szczęście. Po raz pierwszy śpiewałam z takim "zespołem" i każdemu muzykowi czy wokaliście życzę doświadczyć tego, co ja przeżyłam.

 

Emocje po finale "Idola" powoli opadają, jak dziś ocenia pani tą przygodę?

Rzeczywiście powolutku opadają, ale muszę przyznać, wiele rzeczy dzieje się wokół programu i nas samych i chyba tak szybko to się nie skończy. Na rynku muzycznym bardzo trudno się dzisiaj wybić, a telewizja to takie magiczne pudełko, które działa. Smutne jest to, że tylko w taki sposób można zaistnieć. Ale dobrze, że są różne opinie na temat programu. Ale co by tutaj o programie nie mówić, pomógł nam, i zostaliśmy zauważeni. Otrzymałam propozycję od pewnej grupy muzyków, ale nie chciałabym jeszcze o tym mówić. Będę ciężko pracować teraz na przedłużenie tych "pięciu minut", które dostałam w programie "Idol".

 

Zatem od października do szkoły?

Zdaje się, że tak, choć nie mam jeszcze indeksu, bo szczerze mówiąc nie miałam czasu wybrać się do Warszawy. Codziennie mam mnóstwo spraw do załatwienia, mnóstwo wywiadów, i innych zajęć, ale na pewno pojadę, mam nadzieję, że o mnie nie zapomną i rzeczywiście otrzymam indeks Wyższej Szkoły Promocji. Da mi to większą orientację w show buissnesie, promowaniu, reklamie. Niestety prawda jest taka, że jeśli chce się żyć z muzyki, trzeba zaistnieć w mediach. Polski rynek muzyczny jest biedny, dlatego samodzielnie trzeba zadbać o swój "image", bolesna to rzeczywistość.

 

Dziękuję za rozmowę i życzę dalszych sukcesów.

 

Rozmawiała Lucyna Makowska
Gazeta Regionalna, nr 31 (71), str. 9, 9 sierpnia 2002

<<< WSTECZ